
Biznes społeczny w USA
Stany Zjednoczone to kolebka zarówno filantropii, jak i biznesu spod znaku szkoły chicagowskiej, którego podstawowym celem jest zysk akcjonariuszy. Pośrednie modele biznesowe, mniej popularne, określa się często terminem „social entrepreneurship”. Bill Drayton, twórca Ashoki, już w latach 80-tych tak nazywał innowatorów, którzy wykorzystywali pasję ze świata przedsiębiorczości do rozwiązywania problemów społecznych.
Odpowiedzialna Liga Bluszczowa
Jeden z moich profesorów ze Stanford University, którego zapytałam skąd wzięły się kursy dla przedsiębiorców społecznych, które uczelnia zaczęła oferować, powiedział, że była to odpowiedź na oczekiwania samych studentów. Ten kalifornijski uniwersytet wydaje także jedną z ważniejszych publikacji w świecie społecznych startupów – Stanford Social Innovation Review.
Teraz studia i kursy z tego obszaru można już znaleźć na ponad
20 uczelniach, zwłaszcza tych z Ivy League. Okazuje się, że w Ameryce coraz więcej młodych ludzi, płacących za swoją naukę nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów, ma dosyć business as usual i chce tworzyć biznesy z pozytywnym wpływem społecznym. Tradycyjne szkoły biznesu stają się więc w coraz większym stopniu szkołami społecznego biznesu.
Skala i finansowanie
I to jest chyba największa różnica pomiędzy polskim i amerykańskim podejściem do przedsiębiorczości społecznej – w USA każdy kto ma pomysł na rozwiązanie jakiegoś problemu społecznego metodami biznesowymi może stworzyć swój startup i szukać finansowania wśród licznej rzeszy inwestorów. Nie ma wymogu, żeby 50% założycieli to były osoby wykluczone społecznie, jak w przypadku polskich spółdzielni socjalnych. Przedsiębiorcą społecznym może więc zostać absolwent/tka studiów MBA, który wpadł na pomysł polepszenia warunków życia rolników w Kenii i nikt nie będzie od niego czy od niej wymagał spełnienia dodatkowo warunku partycypacyjności.
Różnicą na pewno jest dostępność finansowania oraz skala działalności. Finansowanie społecznościowe, np. poprzez Kickstartera czy Indiegogo dało szansę na wystartowanie wielu inicjatywom społecznym, np. Kazoo – magazynowi dla dziewczynek, który ma pokazywać im wszechświat możliwości (ta inicjatywa zainspirowała fundację Kosmos dla Dziewczynek, który w zbiórce crowdfundingowej na polakpotrafi zebrała 131 tysięcy PLN na wydawanie dwumiesięcznika dla polskich dziewczynek).
Często Amerykanie i Amerykanki wykorzystują swój potencjał kulturowy, pochodzenie z innego kraju i swoje działania lokują w ojczyźnie przodków. Tak jak np. Marco Bollinger, filmowiec i fotograf pochodzenia peruwiańskiego, który stworzył LokalTravel, firmę specjalizującą się w ekologicznej turystyce w Ameryce Południowej. Coraz częściej zamiast skupiania się na jednym obszarze zdarza się też łączenie różnych aspektów zrównoważonego rozwoju, jak robi to Ben Conard, twórca Five North Chocolate łącząc pasję do czekolady pochodzącej ze Sprawiedliwego Handlu z polityką diversity jako certyfikowane LGBT Business Enterprise.
Kapitał społeczny CEO
Przedsiębiorcy i przedsiębiorczynie społeczne wydają się pasować do amerykańskiej kultury ciężkiej pracy i wiary we własne możliwości, a także odzwierciedlać wartości pokolenia Millenialsów, co podchwyciły nie tylko uczelnie, ale także media. Forbes regularnie publikuje listę Top 30 Social Enterpreneurs, a Blake Mycoskie, założyciel firmy TOMS czy Ivon Chouinard, twórca Patagonii są celebrytami, zapraszanymi na biznesowe
i polityczne konferencje.
TOMS to zresztą przykład nowego modelu biznesowego, który stał się bardzo znany i cytowany w większości publikacji poświęconych społecznym biznesom. Prostota modelu One for One – kupujesz jedną parę butów – druga para zostaje przekazana dziecku, które nie ma butów poruszała wiele serc i portfeli, pokazując że tak też może wyglądać biznes. W 2018 roku firma stworzyła i przeznaczyła ponad 5 milionów dolarów na kampanię End Gun Violence Together, włączając się do ogólnoamerykańskiej debaty dotyczącej dostępu do broni palnej.
Wyraźne osobiste angażowanie się prezesów i prezesek dużych firm w sprawy społeczne, to kolejny trend, który nie dotarł jeszcze nad Wisłę, choć chlubnym wyjątkiem jest koalicja Prezesi-Wolontariusze oraz Adam Ringier, właściciel sieci Green Caffe Nero. Podpisanie Giving Pledge, czyli zobowiązania do przeznaczenia większości swojego majątku po śmierci na cele charytatywne, udział w Paradach Równości czy bycie ambasadorem konkretnej sprawy i organizacji pozarządowej, to tylko niektóre z form pokazywania jakie sprawy i cele są ważne dla czołowych przedstawicieli
i przedstawicielek biznesu.
Badanie Harvard Business Review z 2015 roku potwierdza, że 80% światowych CEOs czuje, że wdrożenie jasnej misji społecznej w ich firmach, wpłynęłoby pozytywnie nie tylko na reputację, ale także na działania i zyski firmy, niestety tylko 1/3 firm robi to w praktyce. Przywództwo oparte na wartościach, które nie są tylko plakatem na firmowej ścianie, wydaje się drogą, od której nie ma już odwrotu.
Celebryci w służbie społecznej
Troska o środowisko czy zmiany klimatyczne nie ominęła także Hollywood. Amerykańscy celebryci nie tylko stają się twarzami kampanii społecznych, ale często są ciężko pracującymi działaczami i działaczkami swoich organizacji.
Matt Damon, jeden z fundatorów Water.org często podróżuje do krajów afrykańskich, w których fundacja prowadzi projekty, wykorzystuje także swoją popularność do spotkań z politykami, a także zbierania funduszy na działania.
Dolly Parton, która sama wyrosła w ubogiej społeczności stanu Tennessee stworzyła projekt Imagination Library, którego misją jest promocja czytelnictwa wśród dzieci.
J. Lo wraz z siostrami założyła rodzinną Lopez Family Foundation, która działa na rzecz poprawy jakości zdrowia matek i ich dzieci, jeden z jej dużych projektów jest poświęcony zdrowym nawykom żywieniowym dzieci z Bronxu, w którym Jennifer się wychowywała.
Co może były prezes
Osobną kategorią są fundacje rodzinne założone przez byłych prezesów korporacji. Fundacja Billa i Melindy Gatesów, którzy nazywają siebie niecierpliwymi optymistami, powstała 19 lat temu. Jest obecnie największą prywatną fundacją na świecie zatrudniającą ponad 1500 osób, z kapitałem żelaznym ponad 50 miliardów dolarów. Sama forma przekazania wsparcia finansowego fundacji przez Warrena Buffeta jest przykładem instrumentów finansowych i fundraisingowych w Polsce nie używanych. Działania fundacji zaplanowane i wykonywane z biznesową precyzją ogniskują się wokół kwestii zdrowia, planowania rodziny czy rolnictwa,
w istotny sposób wpływając np. na wyeliminowanie malarii na świecie. Bill Gates jest z kolei najlepszym przykładem jak zasoby pieniężne
i niepieniężne zgromadzone w czasie pracy w globalnej korporacji, można wykorzystać do tworzenia lepszego świata. Doroczny list Billa i Melindy jest zawsze ciekawą i wnikliwą analizą współczesnych wyzwań społecznych
i innowacji, które mogą zostać wdrożone.
Małżeństwo Zuckerberg-Chan wydaje się również mieć ambicje zmieniania świata, ich założona w 2015 roku inicjatywa ma na celu wykorzystywanie technologii do rozwiązywania największych problemów naszych czasów. Po 4 latach trudno jeszcze mówić o sukcesie, z pewnością inicjatywa ta będzie inaczej oceniana, dopóki Mark Zuckerberg pozostaje prezesem Facebooka.
Stany Zjednoczone dzięki swojej otwartości na przedsiębiorczość oraz długoletniej tradycji filantropii mają szansę wnieść w rozwój hybrydowego sektora not-only-for-profit wiele doświadczeń, zarówno społecznych jak i biznesowych. Przykłady amerykańskich startupów pozytywnego wpływu, inkubatorów i akceleratorów przedsiębiorstw zrównoważonego rozwoju, funduszy inwestujących we wpływ społeczny są tak zaawansowane, że moglibyśmy się tu w Polsce wiele nauczyć. Dlatego warto dokładnie obserwować jak robi się społeczny biznes za Oceanem.
Cały artykuł ukazał się w raporcie, „Radykalna innowacja społeczna. Startupy Pozytywnego wpływu” , którego jestem jedną z autorek.